ROZWÓJ OSOBISTY, MOTYWACJA, REFLEKSJE, SPOSTRZEŻENIA. Z ASEM WYGRYWASZ.

środa, 11 maja 2011

STOP DOING THIS


Żyjemy w czasach, kiedy zarządzanie sobą w czasie jest bardzo modnym, wziętym tematem. 
Każdy chce robić więcej, zlikwidować dystraktory, wykorzystać każdą minutę na coś produktywnego, 2 w 1 , 3 w 1, n w 1... 
Rozwijać się nieustannie i nie uszczknąć nawet chwili na zbędne rzeczy. 
Perfekcjonizm, dyscyplina, panowanie nad sobą to ich drugie imiona. 
Czas spędzony na portalach społecznościowych jest czasem straconym, oglądanie telewizji, czytanie niepotrzebnych gazet, pogaduszki w pracy to czas, który można inaczej, produktywniej wykorzystać. Owszem, można. Ale zastanawiam się, czy naprawdę trzeba? I czy w ogóle warto?

Temat „robokopowatości” pojawia się w moich wypowiedziach od dłuższego czas. Toastmasterzy pewnie pamiętają moją mowę wygłoszoną na auli UMCS o Robokopach, Robokopkach i Frankenstainach. O ludziach, którzy w pogoni za pieniądzem, sukcesem i karierą tracą swoje ludzkie twarze. Którzy w taki sam sposób wychowują dzieci. Którzy budzą się kiedyś ze snu zwanego sukces i przecierają oczy ze zdumieniem, że nie znają własnej rodziny. A może jej już nie mają. Są też tacy, którzy nie budzą się wcale. I paradoksalnie tym żyje się lepiej.

Nie chcę bezpośrednio łączyć tych dwóch wymiarów: doskonałego zarządzania sobą w czasie i przeobrażenia się w maszynę. Istnieje wiele innych zmiennych, które są konieczne, by taki proces nastąpił. I by w ogóle nastąpił.

Jednak chce opowiedzieć się za jedną sprawą: afirmacją życia.
Przy szczelnym wypełnieniu dnia różnymi poważnymi i niezbędnymi zadaniami, przy zaplanowaniu każdej chwili, wyeliminowaniu dystraktorów, gdzie znaleźć czas na cieszenie się życiem? Nie mówię tutaj o zaplanowanym odpoczynku, czy czasie przeznaczonym na wakacje. To też jest czas wpisany w program. Kto nie zna uczucia spięcia „Mam teraz wolne, muszę wypocząć, bo potem nie będzie kiedy”?

Wykorzystanie każdej chwili, plan działania dają poczucie satysfakcji, że jest się produktywnym. We mnie jednak zawsze budzi się pytanie: Dlaczego osoba, która tak postępuje, boi się okazać bezproduktywności? Czemu wypełnia każdą chwilę? Czego w sobie się boi? Czy jest coś, przed czym ucieka. Może przed własną niedoskonałością, może ma wielką potrzebę przekonania siebie o posiadaniu wysokiego poczucia własnej wartości?

Stop doing this

Moja nowa filozofia życiowa. Może nie taka znów nowa, bo praktykowana od kilku miesięcy, jednak przynosząca dla mnie świetne rezultaty.

Przestań to robić.

Zrezygnuj z czegoś. Odpowiedz „nie” na propozycję, która nie jest z Tobą zgodna. 
Daj sobie czas. 
Poczuj, że zmieniają się pory roku.
Zauważ zmęczona twarz koleżanki, błysk radości w oku męża/żony kiedy Cię widzi.
Zrezygnuj z usuwania tego, co sprawia Ci radość. 
Daj sobie prawo, do tego by nic nie robić.
Wypracuj sobie uważność, delektuj się, doświadczaj, słuchaj.
Słuchaj innych, ale słuchaj też siebie. 
Swoich napięć, zmarszczeń brwi, grymasów, kręgosłupa i mięśni.

Daj sobie czas.

I na koniec chciałabym mocno podkreślić jedną rzecz: nie namawiam do nierobienia planów, do mało efektywnego wykorzystania czasu pracy, do zaprzestania rozwoju. Absolutnie nie.

Ale do tego, że kiedy przyjdzie upragniony czas wolny, by nie było w nim lęku: kim ja naprawdę jestem, kiedy zostaję tylko ze sobą?








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz