ROZWÓJ OSOBISTY, MOTYWACJA, REFLEKSJE, SPOSTRZEŻENIA. Z ASEM WYGRYWASZ.

środa, 11 maja 2011

Być jak płynąca rzeka

Podczas czytania "Być jak płynąca rzeka" Coelho natknęłam się na taki fragment. Stanowi on doskonałe uzupełnienie poprzedniego postu o afirmacji życia.



"Manuel przychodzi do biura i z troską pochyla się nad stertą papierów. Jeśli jest pracownikiem, ro­bi wszystko, aby szef zauważył, że zjawił się punk­tualnie. Jeżeli jest pracodawcą, zagania wszystkich do roboty. Gdy przez przypadek nie ma nic ważne­go do zrobienia, Manuel zawsze coś znajdzie, wy­myśli, stworzy nowy plan, wytyczy nową strategię działania.
Manuel idzie na obiad, ale nigdy sam. Jeśli jest szefem, je z przyjaciółmi, dyskutuje o najnowszych rozwiązaniach, krytykuje konkurencję, zawsze ma w rękawie jakiegoś asa, skarży się (z nieukrywaną dumą), że jest przemęczony. Jeżeli zaś jest pracow­nikiem, również jada z przyjaciółmi, narzeka na sze­fa, opowiada, jak dużo pracuje po godzinach, z roz­paczą w głosie (i wielką dumą) mówi, że w pracy wiele zależy tylko od niego.
Manuel - pracodawca i pracownik - haruje całe popołudnie. Czasem spogląda na zegarek, musi przecież iść do domu, ale właśnie pojawił się pro­blem, który wymaga rozwiązania, trzeba podpisać dokumenty. Jest przecież człowiekiem uczciwym, chce zasłużyć na swoją pensję, spełnić oczekiwania innych ludzi, sprostać marzeniom rodziców, którzy tak się starali, żeby zapewnić mu odpowiednie wy­kształcenie.
Wreszcie wraca do domu. Bierze kąpiel, wkłada wygodne ubranie, zasiada do rodzinnej kolacji. Py­ta, czy dzieci odrobiły lekcje, co robiła żona. Manuel napomyka o swojej pracy, ale tylko po to, by dać dobry przykład, ponieważ nie przenosi do domu kło­potów, które ma w pracy. Po kolacji dzieci, których nie obchodzą szczytne przykłady, praca domowa i tym podobne rzeczy, idą do komputera. Manuel siada przed wynalazkiem z czasów swego dzieciń­stwa, zwanym telewizorem. Znów ogląda wiadomo­ści (mogło się przecież coś zdarzyć w ciągu dnia).
Na stoliku przy łóżku zawsze ma jakąś technicz­ną książkę. Niezależnie od tego, czy jest szefem, czy pracownikiem, zdaje sobie sprawę, jak wielka jest konkurencja. Kto się nie rozwija, ryzykuje utratę pra­cy i staje przed największym z nieszczęść - brakiem zajęcia.
Rozmawia chwilę z żoną - w końcu jest człowie­kiem dobrze wychowanym, pracowitym, kochają­cym, dba o swoją rodzinę i jest gotów bronić jej zawsze i wszędzie. Szybko morzy go sen. Manuel śpi, bo wie, że jutro będzie bardzo zajęty i musi na­ładować baterie.
We śnie przychodzi do niego anioł i pyta: „Dla­czego to robisz?", Manuel odpowiada, że jest czło­wiekiem odpowiedzialnym.
Anioł na to: „Nie możesz zatrzymać się w ciągu dnia przynajmniej na piętnaście minut, rozejrzeć się wokół, spojrzeć na siebie, po prostu nic nie robić?". Manuel odpowiada, że bardzo by chciał, ale nie ma czasu. „Nieprawda - mówi anioł. - Każdy ma na to czas, brakuje mu tylko odwagi. Praca jest darem, kiedy pomaga zrozumieć, co robimy, ale może być przekleństwem, kiedy staje się ucieczką przed pyta­niem o sens życia".
Manuel budzi się w środku nocy oblany zimnym potem. Odwaga? Jak to możliwe, żeby człowiek, któ­ry poświęca się dla innych, nie miał odwagi zatrzy­mać się na piętnaście minut?
Lepiej zasnąć, to tylko sen, takie pytania do ni­czego nie prowadzą, a jutro czeka go dużo, dużo pracy.
Manuel jest wolnym człowiekiem
Manuel pracuje bez przerwy trzydzieści lat, kształ­ci dzieci, świeci przykładem, cały swój czas poświę­ca pracy, nigdy nie zadaje sobie pytania: „Czy to, co robię, ma sens?". Myśli tylko o jednym, by jak naj­więcej pracować i zasłużyć na szacunek społeczeń­stwa.
Dzieci dorastają, wyprowadzają się z domu, on awansuje, pewnego dnia dostaje zegarek albo pióro jako zadośćuczynienie za lata poświęceń, ten i ów uroni łzę. Wreszcie przychodzi oczekiwana chwila: emerytura i wolność, może robić, co mu się żywnie podoba!
Przez pierwszych kilka miesięcy odwiedza biuro, w którym pracował, rozmawia z dawnymi kolega­mi i z rozkoszą oddaje się temu, o czym zawsze ma­rzył - wylegiwaniu się w łóżku. Jedzie na plażę lub do miasta, ma dom na wsi, na który zarobił w pocie czoła, odkrywa uroki ogrodnictwa i stawia pierwsze kroki w tajemniczym świecie roślin. Manuel ma czas, ma go tyle, ile tylko zapragnie. Podróżuje, wy­dając pieniądze, które udało mu się zaoszczędzić. Zwiedza muzea, przez dwie godziny uczy się tego, na co malarze i rzeźbiarze potrzebowali wieków, ale przynajmniej ma poczucie, że poszerza wiedzę. Ro­bi setki, tysiące zdjęć, które wysyła przyjaciołom - w końcu powinni wiedzieć, jaki jest szczęśliwy!
Mijają miesiące. Manuel zaczyna rozumieć, że ogród nie zachowuje się tak samo jak człowiek. Po­sadzone przez niego rośliny potrzebują czasu, żeby urosnąć, i nie pomoże ciągłe sprawdzanie, czy róża już ma pąki. Nachodzi go refleksja, że wszystko, co widział podczas swoich podróży, było jedynie pej­zażem oglądanym z okien autokaru, zostały tylko zabytki uwiecznione w formacie 6x9. Nie odczu­wał przy tym żadnej przyjemności. Zaprzątał sobie głowę opiniami znajomych, zamiast przeżywać ma­gię zwiedzania obcego kraju.
Nadal ogląda wszystkie wiadomości telewizyjne, czyta więcej gazet (bo ma więcej czasu), uważa się za osobę bardzo dobrze zorientowaną, może dysku­tować o rzeczach, o których dawniej nie miał czasu czytać.
Szuka kogoś, z kim mógłby podzielić się swymi przemyśleniami, ale wszystkich wokół porwał wir życia. Pracują, mają mnóstwo spraw na głowie i zazdroszczą Manuelowi wolności. Jednocześnie cieszą się, że są potrzebni społeczeństwu, „zajęci" ważny­mi rzeczami.
Manuel szuka pociechy u dzieci, które mają dla niego wiele czułości. Był wspaniałym ojcem, wzo­rem uczciwości i poświęcenia. Jednak one także ma­ją swoje sprawy, mimo że obowiązkowo uczestniczą w niedzielnych obiadach.
Manuel jest wolnym człowiekiem, ma ustabilizo­waną sytuację materialną, wie, co się dzieje na świe­cie, ma świetlaną przeszłość, ale co dalej? Co zro­bić z tą mozolnie zdobytą wolnością? Wszyscy mu gratulują, chwalą, ale nikt nie ma dla niego czasu. W końcu Manuel robi się smutny, czuje się niepo­trzebny, mimo że przez tyle lat służył światu i swej rodzinie.
Którejś nocy we śnie przychodzi do niego anioł. „Co zrobiłeś ze swoim życiem? Postarałeś się prze­żyć je zgodnie z marzeniami?"
Zaczyna się kolejny długi dzień. Gazety. Wiado­mości w TV. Ogród. Krótka drzemka. Chwila dla siebie - i właśnie wtedy Manuel odkrywa, że nic mu się nie chce. Jest wolny i smutny, o krok od depresji, bo kiedy zegar odmierzał kolejne lata, był zbyt zaję­ty, żeby zastanowić się nad sensem życia. Przypo­minają mu się słowa poety: „Przeżył życie/nie żyjąc".
Teraz jest za późno, by zaakceptować tę prawdę, lepiej więc zmienić temat. Wolność, o którą tak cięż­ko walczył, okazała się więzieniem.
Manuel idzie do nieba
Manuel przechodzi na emeryturę, stara się ko­rzystać z tego, że nie musi wcześnie wstawać i może spędzać czas, jak mu się żywnie podoba. Wkrótce jednak popada w depresję, czuje się niepotrzebny, wykluczony ze społeczeństwa, które pomagał two­rzyć, opuszczony przez dorosłe już dzieci, niezdol­ny pojąć sensu własnego życia, gdyż nigdy nie pró­bował odpowiedzieć sobie na słynne pytanie: „Co ja robię na tym świecie?".
Wreszcie któregoś dnia nasz kochany, uczciwy, zdolny do poświęceń Manuel umiera - prędzej czy później spotka to wszystkich Manuelów, Marie, Mo­niki. I tu muszę oddać głos Henry'emu Drummondowi, który w swej wspaniałej książce Największa w świecie rzecz opisuje, co następuje potem:
„Wszyscy w jakimś momencie zadajemy sobie pytanie, które stawiały wszystkie pokolenia:
Co jest najważniejsze w życiu? "



1 komentarz:

  1. Coelho ma taką właśnie, chyba Ci bliską, filozfię żeby cieszyć się życiem i doswiadczać.

    OdpowiedzUsuń