ROZWÓJ OSOBISTY, MOTYWACJA, REFLEKSJE, SPOSTRZEŻENIA. Z ASEM WYGRYWASZ.

poniedziałek, 24 października 2011

Tezy, hipotezy i inne ezy


Inspirację dla tego postu stanowiła pewna historia, która niedawno miała miejsce.

Chciałam załatwić pewną sprawę z osobą, która wiedziała, że pod  pewnymi względami postępuje nie fair względem mnie.
Wiem o tym, a co więcej, świadomie rezygnuję z asertywności na rzecz uległości, bo to paradoksalnie jest w tej sytuacji bardziej korzystne.
Ta osoba wie, że postępuje nieuczciwie.
Moja sprawa nie miała nic wspólnego z „punktem zapalanym” .

Co się okazało: podczas rozmowy ta osoba w ogóle nie zrozumiała, z czym do niej przychodzę i w jakim celu chcę podjąć działania, które zaproponowałam! Co więcej początkowo odmówiła czemuś, co było dla niej korzystne.

Jak to się stało?
Kiedy tylko mnie zobaczyła, w jej głowie pojawiła się hipoteza „Agnieszka, na pewno chce to, to i tamto”.
 (Pamiętacie te sytuacje, kiedy widząc kogoś, od razu myślicie, że nie oddaliście  mu książki...od zeszłego roku?)

A ja wcale nie chciałam.
Osoba  przestała słuchać. Zamknęła się. Odnosiła wszystko, co powiedziałam do naszych problemów.

Wiem, że sytuacja może wydawać się nieco skomplikowana, ale nie chcę podawać szczegółów umożliwiających identyfikację.


W tym roku rozpoczęłam naukę w szkole terapeutycznej w nurcie terapii skoncentrowanej na rozwiązaniach.
Na samym początku niewiele wiedziałam na ten temat – znałam tylko założenia tej szkoły, jej filozofię. I za każdym razem kiedy czytałam opis, byłam przekonana: To jest to! To właśnie mi w duszy gra, z tym podejściem się w 100% zgadzam.
Najkrócej filary TSR przedstawiają się tak:

1.            Jeżeli coś się nie zepsuło – nie naprawiaj tego.

2.      Jeżeli coś działa, rób tego więcej.

3.      Jeżeli coś nie działa, nie rób tego. Rób coś innego.

Banalne i proste, prawda? A jakież to wyzwanie!

W tym systemie  terapeuta wychodzi z założenia, że nie wie nic na temat swojego klienta. Nic na temat jego świata, jego wartości, jego życia. Jest osłem!
To pacjent jest ekspertem od swojego życia, od siebie. Terapeuta jest tylko narzędziem, dzięki któremu w życiu pacjenta zajadzie pożądana przez niego zmiana.
Takie podejście terapeuty musi być wolne od hipotez. Od tych ciągle rodzących się w głowie pomysłów: acha! ja wiem co z nim zrobić! Ja wiem jak! Masz depresję, dystymię, atksję, Adhd! Masz etykietkę, wrzucę Cię do worka, w którym znajdują się sposoby na Twoją zmianę. Zmianę jaką ja chcę. Niekoniecznie TY.

Nic nie wiesz!

To właśnie podejście zaczęłam przenosić na swoje codzienne życie.

Nie wiem.
Nie nastawiam się, że będę miała zły dzień.
Nie wiem.
Nie oczekuję, ze będę miała świetny dzień.
Nie wiem.
Nie oczekuję, że każdy zgodzi się z moimi pomysłami.
Nie stawiam hipotez, co jest dziecku, które ma problemy w szkole.
Nie stawiam hipotez, jaka będzie grupa z którą będę prowadzić szkolenie, na podstawie zdjęcia, które widziałam w Internecie.
Nie nastawiam się, że znajdę odpowiedź, ze pomogę.....

Nie wiem.

Mogę wiedzieć to, co zależy ode mnie.
Ktoś powie, że dobry humor. A może, sposób pracy z grupą wpłynie na ich zachowanie.
Pewnie w jakimś stopniu tak.

Ale nie stawiam hipotez. Podążam za, obserwuję i reaguję na bieżąco.
Nie jest to filozofia dla każdego, nie każdemu się spodoba, ba! Niewielu ona będzie bliska.


Bo my chcemy wiedzieć. Bo dzięki temu czujemy się bezpiecznie. Bo świat dzięki temu jest przewidywalny.

Tak samo ta osoba. Ona chciała wiedzieć. Chciała mieć poczucie kontroli. Ale niestety przez te chęci, właśnie ją straciła.


Pozdrawiam,
AS

niedziela, 16 października 2011

Alicja w krainie czarów


Alicja szuka pracy.

Przegląda najpopularniejsze serwisy, zagląda do czasopism branżowych, dzwoni do firm i wysyła listy. Alicja jest bardzo kreatywna. Ostatnio wysłała swoją aplikację w formie audio. 
Ale i tak się nikt do niej nie odezwał.

Alicja zastanawia się, co jeszcze może zrobić.
Usłyszała gdzieś, że poprzez 10 osób można dotrzeć do każdego człowieka na ziemi. Próbuje w każdy możliwy sposób „złapać” pracodawcę. Nie ma takiego serwisu społecznościowego na którym nie miałaby konta: GL, LinkedIn, StepStone o FB, NK, Blipie, Twitterze nie wspominając.

Alicja sukcesywnie rozsyła swoją cevałkę, za każdym razem dostosowując ją do wymagań stanowiska, o które się ubiega. A cevałkę ma piękną – ileż w niej kolorowych pól tekstowych, ileż precyzyjnie sformułowanych zdań z wykorzystaniem wiedzy ze szkoleń o technikach wpływu społecznego i NLP. Zdjęcie – półoficjalne, w pozycji otwartej, z szerokim uśmiechem i mądrym spojrzeniem. 
Wieku w cv nie podała. Ma już ponad trzydziestkę. A to bywa grzechem.

Alicja ma doskonałe wykształcenie: doktorat, którym lubi się pochwalić, drugi kierunek – oligofrenopedagogika jest tym, co ją zawsze interesowało. Podkreśla, iż studia skończyła z wyróżnieniem. Kursy i szkolenia tworzą oddzielną rubrykę. Wszak liczy się rozwój.
Ma też doświadczenie w pracy – w czasie studiów chodziła na wolontariat, potem praktyki, czasem pracowała gdzieś na zlecenie.
Język angielski biegle, oczywiście potwierdzony certyfikatem. Ostatnio zaczęła - tak modny – chiński.

Alicja wysyła swoją cevałkę do wszystkich okolicznych przedszkoli. Nie ma wysokich wymagań – chce pracować z dziećmi.
I jakoś nikt nie odpowiada. Alicja martwi się coraz bardziej i zaniża loty. Może pomoc przedszkolna?

Próbuje złapać króliczka. 
Ale to nie jest "ten" króliczek.

Alicja jeszcze nie wie, że potencjalny pracodawca ma świadomość, że kiedy ją zatrudni, po jakimś czasie zaobserwuje u niej: agresję, frustrację, znużenie i bunt. Poczucie niespełnienia i brak samorealizacji. Będzie widział  osobę przyzwyczajoną do wyzwań, powoli przechodzącą w stan regresji.
I pracodawca wie, że Alicja wcześniej czy później zrezygnuje. A on straci wykwalifikowanego pracownika, w którego zainwestował czas i, często, pieniądze.

Bo Alicja już będzie wiedziała, że stać ją na więcej.


Pozdrawiam,
Agnieszka